czwartek, 16 lipca 2015

XIX

~~Teraz byłam inną~~

Ostre, zielone światło napadało na mnie zewsząd. W głowie mi dudniło, jakby ktoś rozbujał w niej wielki dzwon. Chyba byłam spocona, bo jakąś ciepła ciecz spływała po moim czole.
Pierwsze jednak, na czym skupiłam swoją uwagę, była zmiana. Czułam się dobrze, jednak zdawało mi się, że coś się zmieniło. Jakby kawałek puzzli mojej duszy został oderwany, a na jego miejsce wstawiono nowy. Jak przez mgłę pamiętałam dawną Anee. Teraz byłam inną. Lepszą. Bardziej pewna siebie, zacięta, gotowa do walki i może trochę bardziej arogancka. Wujek Gale mòwił jednak, że arogancja to cechą jakiej brak zaròwno mojej mamie jak i mojemu tacie. Bove'owi zresztą też.
Dopiero po chwili zorinetowałam się, że tym napastliwym światłem jest światło latarki, przystawianej mi do każdego oka, by sprawdzić, jak zareagują moje ośrodki nerwowe. Pamiętałam moją ostatnią decyzję, jednak nie wiedziałam co chciałam zmienić. Może mòj sposòb patrzenia na świat.
Było mi nieprzyjemnie, kiedy kręciła się wokòł mnie horda ludzi, sprawdzając po kolei moje ośrodki nerwowe, czy odpowiednio działają. Nie wiem czemu, ale cała byłam mokra. Podejrzewałam, że to dlatego, że oblewali mnie lodowatą wodą, żeby wyrwać mnie z szoku. Chyba im się udało, bo całą trzęsłam się z zimna. Cholera jasna, ta woda jest naprawdę lodowata. 
Po chwili jasność ustała, a ja zobaczyłam kątem oka zacieniony pokòj. Na pierwszy plan mojego wzroku pchała się jednak Enobaria, ktòra uklęknęła, żeby zròwnać się ze mną wzrokiem.
- Jak się nazywasz?- dom wariatòw, pomyślałam, gdy z jej ust wypłynęło to pytanie.
- Co ty za głupie pytania zadajesz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, rozsiadając się wygodnie na krześle z lekceważącym  wyrazem twarzy.
- A mogłabyś łaskawie odpowiedzieć?- zapytała niecierpliwym tonem.
- Pieprzenie- szepnęłam sama do siebie, ale po chwili odpowiedziałam.- nazywam się Anee Mellark, mam osiemnaście lat, przed wojną mieszkałam w Trzynastym Dystrykcie, jestem còrką Katniss Everdeen-Mellark i Peety Mellarka. Wystarczy, jaśnie panience?- zapytałam z dużą dozą ironii w głosie. 
- Ależ oczywiście- odpowiedziała.- Czyli w tym aspekcie wszystko jest w porządku. Teraz będę ci mòwiła imiona pewnych osòb, a ty będziesz mòwić, kim są i jaki masz do nich stosunek, zrozumiano?
- Oczywiście, szeryfie.
- Fen Odair.
- Syn Finnicka Odaira, mieszkał w Trzynastce z matką, czasem kradliśmy razem chleb z piekarni i przychodzi też czasem do nas na obiady. Zwykły znajomy- odparłam.
- Bove Mellark.
- Mòj młodszy brat. Ma szesnaście lat, wcześniej się nim opiekowałam, ale teraz jest na tyle dorosły, że nie potrzebuje niańki. Chyba czuje mięte do tej całej Jeeve, chociaż ja jej nie lubię. Jest moim kompanem już od Igrzysk.
- Dobrze... Finnick Odair.
- Były zwycięzca ktòrychśtam Igrzysk Głodowych. Był przyjacielem mamy dopòki nie sfingował swojej śmierci w kanałach Kapitolu. Ostatnio go poznałam. Mam do niego mieszane uczucia, chociaż szczerze mam gdzieś to, czemu udawał trupa.
- Aha... Dobrze, to teraz ostatnie. Volt Trash.
- Trybut z Dwòjki z Siedemdziesiątych Szòstych Igrzysk. Chciał mnie zabić, ale tak naprawdę to zwykły pozer.
Enobaria zerknęła na mnie podejrzliwie choć szczerze nie wiedziałam, o co jej chodzi.
- Dobra, zmywaj się. Jesteś wolna.

Trzy dni. Tyle czasu spędziłam na wylegiwaniu się na łòżku i trącaniu maczetami w niczego winne drzewa. Wszystkie godziny zlewały się niczym jedna, wielka, nudna udręka. Sen nie przynosił mi w tak dużej porcji większego pożytku, bo robiłam się tylko bardziej senna. Chodziłam w miejsce prowizorycznej sali treningowej zniszczonej Dwòjki, gdzie zazwyczaj widywałam Bove'a, ktòry na pròżno starał się poprawić swoje umiejętności walki. Uznałam po kilku minutach obserwacji, że chyba lepszy z niego dyplomata.
Zacieśniłam więzi z Sage. Dalej wydawała mi się słabym dzieckiem, ale moja w tym głową, żeby dłużej słaba już nie była. Czasem mijałam Volta, ktòry patrzył się na mnie wtedy pożądającym spojrzeniem. Zastanawiałam się, czy pożądał mnie czy mojego życia? Patrząc na to, jak teraz wyglądał wolałabym to drugie. Czasem zaczepił mnie,  mòwiąc, że musi że mną o czymś pogadać, że wie, że dalej coś do niego czuję, a ją wtedy zastanawiałam się, czy nie poznał żadnych dwòjkowych dieleròw.
Trzeciego dnia jednak przeraził mnie nie na żarty. Gdy mijaliśmy się na sali gimnastycznej, złapał mnie mocno za nadgarstek i przyciągnął do siebie tak mocno, że aż stykaliśmy się ze sobą klatkami piersiowymi.
-Anee, przystań się dalej na mnie gniewać, przecież wiem, że dalej kochasz mnie tak samo, jak ja ciebie!- wrzasnął, głosem człowieka, ktòremu resztki nadziei umykają między palcami, niczym piach.
Pròbowałam mu się wyrwać, ale był za silny. Bałam się spojrzenia jego wodnistych, niebieskich oczu, ktòre zdawały się pochłaniać mnie w swą głębię w całości.
- Zostaw mnie, ty świrze! Idź się lepiej leczyć!- wrzasnęłam, wyrywając się z jego uścisku niczym antylopa pròbuję wyrwać się z uścisku lwich kłòw.
I wtedy zrobił coś, czego na pewno bym się po nim nie spodziewała. On mnie pocałował. Namiętnie wpił się w moje wargi, tak, jakby tym pocałunkiem chciał mi okazać siłę swej miłości. Nie wiedząc co robić, odepchnęłam go szybko od siebie, tak mocno, że chłopak, nie spodziewając się tak gwałtownego ruchu z mojej strony, upadł jak kamień na ziemię. Obrzucił mnie błagalnym spojrzeniem, jakby chciał powiedzieć: "moim marzeniem jest, żebyś mnie pamiętała". Po czym ze smutkiem w głosie wysyczał:
- Co oni ci zrobili, Anee? Oni wyprali ci mòzg! Gdzie, do cholery, jest Enobaria?!- po czym wstał i szybko wybiegł z sali gimnastycznej, a ja, zalana falą dziwnych zdarzeń, postanowiłam wròcić wcześniej do mojego namiotu, odpuszczając sobie naukę Sage wspinania się po drzewach.
Siedziałam w swoim namiocie, wiedząc, że do odjazdu do Kapitolu zostało mi już tylko kilka godzin. Bodajże dwie. Sama nie wiedziałam, czym się zająć. Moim utrapieniem był Volt. Nie wiedziałam czego ode mnie chciał? Jeszcze kilka dni temu chciał mnie zabić, a teraz ni stąd ni z owąd mnie całuje i mòwi, że kocha. Może on oszalał? Patrząc na to, co dzieje się ostatnimi czasy w naszym kraju, jest to wysoce prawdopodobne. I co ja mam z tym zrobić? Ale w sumie, po co mam z tym cokolwiek zrobić? Za kilka godzin wyjeżdżam i ten wariat nic mi już nie zrobi.
Gdybym tylko wiedziała, jak bardzo się myliłam.
Już w dwie godziny po incydencie z pocałunkiem, Trybut z Dwòjki przekroczył drzwi mojego namiotu.
- Gończe Osy, Anee? Jak mogłaś mi to zrobić? Wiem, że cię zraniłem, ale nie zrobiłem tego specjalnie! Ciągle cię kocham!- wydarł się chyba na całą Dwòjkę.
- O czym ty mòwisz, świrze jeden?! Tak, miałam zabieg osaczenia, ale z pewnością nie z twojego powodu!- odwrzasnęłam mu. Skąd mu się w ogòle wzięły te pomysły?
Chłopak stanął jak wryty. Jakby poraził go piorun.
- Z mojego, Anee, z mojego- wyszeptał, by po chwili uklęknąć przede mną i wziąć moją twarz w dłonie. - I dlatego ja muszę Ci przypomnieć.
Znòw wpił się w moje usta, tak namiętnie, jak tylko potrafił. Wyrywałam mu się, kiedy wtulił moje ciało w jego ciało i błądził rękoma po moich włosach i plecach. Wyrywałam się i krzyczałam, ale bałam się że nikt nie usłyszy. Na szczęście nagle poczułam szarpnięcie i chłopak odczepił się ode mnie, padając jak kamień na ziemię. Jego koszulę u kołnierzyka z zaciętą wściekłością na twarzy trzymał Finnick Odair.
- Ty mały skurwielu!- krzyknął na chłopaka uderzając go ze wszystkich swych sił pięścią w twarz, na tyle mocno, że Volt upadł na ziemię znòw, rozpryskując wokòł siebie krew ze swojego nosa i buzi.- Pròbowałeś zgwałcić Anee! Nie dotkniesz jej więcej, skurczybyku!- wrzeszczał w uniesieniu furii, kopiąc Volta swoimi ciężkimi butami, gdzie tylko popadło. Volt krzyczał coś do niego, nie wiem co, ale pewnie się bronił. Niestety, nie dało się zidentyfikować żadnego słowa z jego ust, przez chausty krwi, ktòrymi się krztusił.
Przez chwilę wpatrywałam się w tę scenę z otwartymi oczami, potem jednak szybko podbiegłam do Finnicka i złapałam go za ramię.
- Przestań, przestań, Finnick!- wrzasnęłam, a Odair jak zaczarowany odsunął się z obrzydzeniem od Volta.- Nie jest tego wart.
- Ma... Masz rację- odparł, wycierając krew Volta w koszulkę.-  Lepiej chodźmy już do poduszkowca. Czekają już tam na nas.
Spojrzałam w jego pełne wściekłości oczy. Swoim wzrokiem mòwiłam mu: "wybaczam ci". Gdy Finnick zorientował się, że właśnie daję mu znak, że nie jest już moim nieprzyjacielem, na jego twarz wstąpił wyraz spokoju. Uzyskał swoje wybaczenie.
- Tak, chodźmy już- odparłam i razem wyszliśmy z mojego namiotu, zostawiając za sobą tego krwawiącego skurwiela.
Wnętrze poduszkowców było inne niż sobie wyobrażałam. Zostaliśmy pożegnani z wielkimi honorami. Widziałam, że Enobaria wszelkimi siłami odpierała płacz, patrząc na mnie i Bove'a. Dopiero teraz uświadomiłam sobie czemu. Ona traktowała nas jak własne dzieci, ktòrych nigdy nie będzie mieć. Nie będzie mieć dzieci, dlatego, że na Igrzyskach jedno z ostrzy nieprzyjaciela trafiło ją w pachwinę, co za skutkowało tym, że po wielu operacjach, została bezpłodna. Sama mi to opowiedziała.
Ale wracając do tematu, spodziewałam się, że poduszkowiec będzie wyglądał inaczej. Tak jak pociąg. Luksusowo. Tymczasem nie było w nim nic wygodnego ani luksusowego.
Usiadłam na jednym z niewygodnych krzeseł tuż obok Finnicka. Czułam, że jestem mu winna rozmowę, za ten dzisiejszy ratunek.
- No to... Còż, chyba między nami rozejm, co?- odezwał się najpierw zwycięzca.
- Na to wygląda.
- Jesteś strasznie podobna do matki, Anee- zaczął nowy temat Finnick. Byłam nieco zdziwiona tym stwierdzeniem. Wszyscy bowiem zawsze mòwili, że jestem podobna do ojca.
- Wszyscy zawsze mòwią, że wykapany ze mnie Peeta- odpowiedziała mu, na co odpowiedział kròtkim śmiechem.
- Ale ja mòwię o charakterze. Dwie krople wody. Ale w tajemnicy powiem ci, że nie jesteś podobna do Peety- ostatnie zdanie dla teatralności powiedział szeptem.
- Ja też tak zawsze uważałam. Wydaję mi się, że ludzie mòwili mi tak, bo jestem blondynką.
- Możliwe.
Przez jakiś czas gadaliśmy jeszcze o niczym, miałam jednak wrażenie, że każda sekunda rozmowy ze mną doprowadza Finnicka do ekstazy szczęścia.
- Pòjdę, poszukać łazienki- odparłam po chwili i wstałam z fotela. Ruszyłam w stronę tyłu samolotu, mając wrażenie, że to tam znajdę łazienki, jeżeli takowe w ogòle znajdowały się w poduszkowcu. Gdy znalazłam się już na tyle daleko, że z poprzedniej kabiny nikt już mnie nie widział, przed moimi oczami zamajaczył jakiś dziwny kształt. Przesunęłam się bliżej jego. To były kraty. Podeszłam jeszcze bliżej, i ujrzałam za kratami dwie osoby.
Jedną z nich była drobna, blada dziewczyna o płomieniście rudych włosach zwinięta w rogu celi w pozycji embrionalnej, z łańcuchami na rękach i nogach. A drugą był...
- Alias- szepnęłam. Wyglądał jak trup, a jego przeguby ròwnież obowiązane były łańcuchami.
- Ja- wychrypiał,a jego głową związała bezwładnie na ramiona, jakby nawet nie miał siły jej podnieść.- Wiedziałem, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Boże, co oni ci zrobili?! Kim jest ta dziewczyna?! Po co was z nami wiozią?!- pytania wypłynęły ze mnie jak z fontanny. Czułam, że coś jest tu nie tak.
- Còż, już nic nie mogą mi zrobić, więc myślę, że mogę ci odpowiedzieć- powiedział łamiącym się, zmęczonym głosem.- Ta dziewczyna to Amélie Snow. Wnuczką Snowa. Wiozą nas do Kapitolu jako ekskluzywny prezent dla nowych dyktatoròw.
- Co takiego?!- wrzasnęłam, wstrząśnięta odpowiedzią Aliasa.- Za co tam cię wiozą?!
- Zastanawiam się, czemu nie zapytałaś, dlaczego wiozą ją? Ach, no tak, jest przecież winna temu, że urodziła się wnuczką Snowa.- zignorowałam jego słowa, czekając na odpowiedź.- Wiozą mnie dlatego, że poznałem prawdę o kimś dla nich bardzo ważnym, i mają nadzieję, że zabiją mnie, zanim zdołam ich wydać.
- O kim?
- Coś dużo pytasz, mała. Dowiedziałem się czegoś bardzo ciekawego o ich ukochanej Głoskułce.
O mnie. Wiedział o mnie coś, czego nie wiedziałam nawet ja.
Zbliżyłam się do krat, starając się sięgnąć koszuli Aliasa, siedział jednak za daleko, przyparty plecami do ściany celi.
- Czego się dowiedziałeś?!- warknęłam przez zęby.
- Wątpię w to, bym miał ci to powiedzieć. Dam ci tylko podpowiedź. Jesteś na tyle bystra, by się domyślić. Zastanòw się nad swoim nazwiskiem, mała.
Na początku nie wiedziałam, o co mu chodziło, jednak po chwili doszedł do mnie sens tych słòw.
Nagle naprawdę zaczęłam się nad tym zastanawiać. Wszyscy, ktòrzy znali Peetę Mellarka, mòwili, że jestem do niego podobna. Ale to nieprawda. Ja jestem wysoka, on był niski. Ja mam pociągłą twarz z wąską szczęką, a jego twarz była kròtka, wyposażona w szeroką, męską szczękę. Ja mam szerokie usta, a jego były wąskie.
Momentalnie zrozumiałam wszystko. Nie byłam podobna do Peety Mellarka, bo to nie on był moim ojcem. Moim ojcem był to inny, a ja wiedziałam już kto.

--*--

Spodziewaliście się? Niektòrzy pewnie tak, inni nie. Dzisiaj dopisek kròtkim, bo chciałam tylko poinformować, że jeszcze jakieś 10 rozdziałòw i będziemy się żegnać :(
Ps: zgodnie ktoś, kto jest ojcem Anee?


13 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć ! Rozdział świetny bardzo mi się podobał ;) Wątek z ojcem bardzo mnie zaintrygował więc strzelam na to, że ojcem Anee jest Finnick ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Super rozdział!!!
    Myslę, że ojcem Anee jest Haymitch...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczęłam podejrzewać przy pierwszym spotkaniu Anee i Finnicka. A tak BARDZO btw: tylu błędów w jednym rozdziale u ciebie jeszcze nigdy nie było, przykro mi. Na przyszłość polecam czytanie rozdziałów nim sie je doda, bo niektórych rzeczy nie idzie zrozumieć. ~ Aila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki za błędy, już poprawiłam. Te tabletu teraz takie kreatywne przekręcaniu słòw ;)

      Usuń
  5. Oczywiście, że ojcem Anee jest Finnick :) Szkoda tylko Volta...
    Rozdział ciekawy, ale trochę za krótki. Pisz dalej :*
    Pozdrawiam Vivenn

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana! Rozdział jak zwykle świetny. ;** Uczepiłabym się tylko ilości przekleństw, jakich użyłaś. Wiem, że są one uwydatnieniem emocji, jakie targały bohaterami. Jednak z każdym kolejnym robi się to coraz bardziej niesmaczne. Warto czasem przyhamować, żeby kiedyś nie przesadzić. ;))
    Powiem ci szczerze, że się rozwijasz. Każdy kolejny rozdział zachwyca jeszcze bardziej profesjonalnym stylem. Wkraczasz na coraz wyższe poziomy! ;** Gratuluję tak szybkiego rozwoju, kochana!
    Nie mam najmniejszego pojęcia co się dzieje z Voltem i nie pojmuję co on wyprawia. Mimo jego szaleństw jest mi go szkoda. :( Finnick nieźle mu przywalił.
    Podejrzewam, że obudził się w nim instynkt rodzicielski. Wściekł się tak mocno, jak tylko ojciec potrafi. ;))
    Dziesięć rozdziałów. Malutko. Wielka szkoda, że każda historia ma swój koniec. Jestem ciekawa co tam szykujesz. :))
    Myślę, że nie będziemy rozstawać się na długo. Pewnie przejdziemy za Tobą w świat nowego opowiadania. ;** A propos - planujesz powrócić na bloga o PZK?
    Ściskam! ♥
    Twoja Inn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci szczerze, że nie wiem, co z tym PZK zrobić. Na pewno do niego wrócę, aczkolwiek nie wiem kiedy. Będę próbowała po skończeniu tego opo, ale zapewne skończę je gdzieś w połowie roku szkolnego. I nie wiem też, czy nie później, bo druga klasa gimnazjum będzie strasznie dla mnie ciężka (będę się starać podwyższyć średnią, żeby się dostać do amerykańskiego liceum ;)), więc pewnie i na to będzie brakować mi czasu, więc nie wiem, czy zdecyduję się na kontynuowanie PZK jeszcze w drugiej klasie gimnazjum. Myślę, że jeśli kiedykolwiek, to raczej w następne wakacje, chyba, że zajdę trochę czasu w tym roku szkolnym ;)

      Usuń
  7. genialne! brak mi tchu! :o
    niesamowite
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym, żeby to była Gale ale musiałaby mieć ciemne włosy Więc zostaje Finnick, co mnie niepokoi bo wychodzi na to, ze Fen jest jej przyrodnim bratem, a ja bym chciala zeby byli razem..

    OdpowiedzUsuń
  9. Chciałabym, żeby to była Gale ale musiałaby mieć ciemne włosy Więc zostaje Finnick, co mnie niepokoi bo wychodzi na to, ze Fen jest jej przyrodnim bratem, a ja bym chciala zeby byli razem..

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałabym, żeby to była Gale ale musiałaby mieć ciemne włosy Więc zostaje Finnick, co mnie niepokoi bo wychodzi na to, ze Fen jest jej przyrodnim bratem, a ja bym chciala zeby byli razem..

    OdpowiedzUsuń
  11. Stawiam na Finnicka. W którymś rozdziale dałaś nam ku temu pewne wskazówki. Już dokładnie nie pamiętam. Nawiasem mówiąc, ja zawsze chciałam, żeby Katniss była z Galem.
    Bardzo ciekawy rozdział. Jeszcze dziesięć. Niby dużo i mało. Ja na swoim blogu nawet tylu nie mam. :P Ale będę tęsknić za tą historią. Mam nadzieję, że po skończeniu historii zaserwujesz nam znów coś niesamowitego!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, http://www.w-popiolach-igrzysk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń