poniedziałek, 8 września 2014

II

~~To ostatnie chwilę, kiedy jestem w pełni bezpieczna~~

Silna ręka jednego ze Strażników Pokoju wepchnęła mnie do pociągu, jak świnię do wagonu. Złapałam za ręce Bove'a i Fena, zerkając z boku na dalej zapłakaną Evangeline. Zastanawiałam się co ona zrobi? Ja, Bove i Fen jakoś sobie razem poradzimy, ale ona jest tu kompletnie sama. Zrobiło mi się jej żal. Ale wtedy momentalnie się otrząsnęłam i wpoiłam sobie, że to przecież nie przedszkole i trzeba być silnym, żeby przetrwać, a takie destrukcyjne uczucia jak wyrzuty sumienia, miłość czy sympatia są na Arenie wyrokiem śmierci. A każdy musi wiedzieć, że mnie, trzeba traktować poważnie. Tu chodzi o życie Bove'a, nie będę się więc cackać. Bove zwycięży, choćbym miała zginąć. Ah, ileż prawdy było w tym zdaniu. Ale jest jeszcze Fen. Przy odrobinie szczęścia nie będę go musiała zabić osobiście. Nie chcę tego robić. My wręcz wychowywaliśmy się razem, nie mogłabym więc tego zrobić. Nie, nie zabiję go. 
Weszliśmy do pięknego, bogato zdobionego przedziału. Takie luksusy oglądaliśmy tylko na starych telewizorach gdy przemawiał Snow. Pamiętam do dziś jak mama zawsze wyłączała telewizor, gdy na ekranie pojawiał się prezydent, a gdy pytałam ją, co to za pan, zawsze odpowiadała mi, że to bardzo zły człowiek. Wtedy taka odpowiedź mi wystarczyła, a z biegiem czasu sama doświadczałam jego okrucieństwa. Raz nawet, gdyby nie szybka interwencja mojej babci, musieliby odciąć mi prawą nogę, bo skóra cała była rozerwana i wdało się zakażenie po jednej z kar na Placu Sprawiedliwości za kradzież worka jabłek. Ojciec wychodził wtedy ze skóry. Najpierw ze strachu i troski o mnie, że skończę jako kaleka, a później ze wściekłości, że zrobiłam taką głupotę, żeby kraść tak duże rzeczy. Wtedy po raz pierwszy się go przestraszyłam. Tak bardzo się o mnie bał, że uwolnił wtedy skrywane pokłady wściekłości. Ale nie miałam mu tego za złe. Nigdy nie miałam mu nic za złe, bo wiedziałam, że wszystko co robi, robi dla mnie. 
Przełknęłam ślinę i wiodąc razem z chłopakami za Leiticią, usiadłam za jednym ze stołów. Bove usiadł blisko mnie, a Fen usiadł na przeciwko nas obok Evangeline. Na stole stała pozłacana zastawa, a nad nami wisiał ogromny żyrandol z łezek z bardzo cieniutkiego szkła. Obrus na stole prezentował taką biel, jakiej nie dorównywał nawet świeży, zimowy śnieg w Trzynastce. A ozdobne kwiaty na stole, jak się spodziewałam białe róże, dodawały elegancji stołowi. Zastanawiałam się też jakie krocie musieli wydać na skórzane obicia foteli. Za ich cenę pewnie dałoby się wyżywić całą Trzynastkę. Jak trzeba być chorym, żeby zamiast starać się zwalczać głód na świecie, wydawać miliony na jakieś cholernie niehumanitarne Igrzyska?  To bynajmniej nie było normalne. Ale odkąd pamiętam, świat nigdy nie był normalny, a człowiek był jedynym drapieżnikiem, który potrafił zabić swojego pobratymca ze względów materialnych. Tacy byliśmy. Najinteligentniejsza rasa, a tym samym najniebezpieczniejsza. Niszczyliśmy wszystko dla własnych korzyści, by przy końcu ewolucji, skończyć jak neandertalczycy cieszący się z możliwości obserwowania walki na śmierć i życie. Cofnęliśmy się psychicznie do czasów człowieka pierwotnego i w tym tempie, nawet psy są bardziej uczuciowe od nas. Taka jest prawda.
     Po chwili wróciła do nas Leiticia i usiadła na jednej z puchowych pufów. Posłała nam jedno ze swoich entuzjastycznych spojrzeń jednak gdy żadne z nas jej nie odpowiedziało, mina jej trochę zrzedła.
    - Zaraz poznacie swojego mentora!- zaćwierkała z uciechy, wręcz podskakując na pufie. Bycie opiekunką Trzynastki na pewno nie było szczytem jej marzeń, ale przynajmniej miała okazje brać udział w tak 'cudownym' procederze jak Igrzyska Głodowe. Cóż za żałość!
     - To mamy jakiegoś mentora? Tak się składa, że powybijaliście wszystkich zwycięzców- zauważył kąśliwie Fen.
    - Ależ oczywiście, że macie. A kto znajdowałby wam sponsorów? I kochanieńki, nie zginęli wszyscy. Mentorami zostali ci, którzy sprzymierzyli się z Kapitolem- powiedziała wesoło. Najwyraźniej nie zrozumiała wcześniejszej uwagi Fena.
    - Czyli kto będzie naszym mentorem?- zapytałam, a Leiticia posłała mi, jak to ona, promienny uśmiech.
     - Enobaria Nove- odpowiedziała.- Zwyciężczyni z Dwójki w 62 Igrzyskach!
     - Jestem zaszczycony- zironizował chamsko Fen. Zauważyłam, że tym razem chyba najszybciej z nas wszystkich doszedł do siebie.
     - Cóż za niewychowanie! Ona będzie o was dbać jak o własne dzieci przez najbliższe tygodnie!- Oburzyła się Leiticia, ale z jej piskliwym głosem trochę dziwnie to brzmiało.
     - Może jej pomnik za to postawmy!- Fen wstał i napiął wszystkie mięśnie od pasa w górę, przez co bardzo mocno zarysowały się jego mięśnie na białej koszulce.
    - Widzę, że moja sława mnie wyprzedza. Już nie pamiętam, kiedy ktoś się o mnie kłócił- usłyszeliśmy zza siedzeń czyjś głos, a później do naszego stolika podeszła wysoka, szczupła około czterdziestoletnia kobieta o ciemnej karnacji. Enobaria.
     - Och, jesteś, jak dobrze. To ja was zostawię, a ty, Enobario, zajmij się swoimi podopiecznymi- powiedziała Leiticia i poszła na drugi koniec pociągu by tam usiąść i zjeść nie musząc patrzeć na Fena.
    - Zacznijmy od tego, że ani ja nie muszę lubić was, ani wy nie musicie lubić mnie- zaczęła Enobaria nalewając sobie soku wiśniowego do literatki.- Ja tu jestem tylko po to, żeby utrzymać was przy życiu. Jak wiecie, to najszybszy pociąg na świecie i w Kapitolu będziemy już za klika godzin, góra pięć, więc mamy tylko te pięć godzin, do obgadania kwestii, które chcecie wiedzieć, bo później z miejsca wezmą was pod swoje skrzydła wasi styliści, bo już dziś wieczorem odbędzie się Parada Trybutów. No więc możecie pytać.
     Przez chwilę zastanawiałam się o co mogę ją zapytać. W czym mogłaby mi pomóc? Moja niechęć do zdrajców dawała się jednak we znaki i jedyne pytanie jakie teraz przychodziło mi na myśl to: Dlaczego przyłączyłaś się do Kapitolu, które jak teraz sądzę byłoby lekko niestosowne. Właściwie to nie miałam nawet pojęcia co dzieje się na Arenie, bo nigdy nie widziałam żadnych Igrzysk. To będą pierwsze Igrzyska od dziewiętnastu lat, nie miałam więc okazji dowiedzieć się co tam się dzieje. Znałam tylko ogólne zasady i wiedziałam co to rzeź przy Rogu Obfitości, ale więcej nie wiedziałam nic. I nie wiedziałam co chcę wiedzieć.
     - Jak zdobyć jedzenie i inne rzeczy potrzebne do życia?- zapytał w końcu Bove.
     - Nie wiem jak będzie u was, ale moja Arena to była pustynia z kilkoma wioskami pustynnymi i oazami, więc najważniejsza była woda. Przede wszystkim, Róg Obfitości. Tam jest wszystko czego trzeba do przetrwania- odpowiedziała nasza mentorka, a ja zaczęłam kwestionować prawdę tej wypowiedzi.
     - Przecież na początku Igrzysk przy Rogu jest zawsze wielka rzeź. To tak jakby iść na śmierć- zauważyłam, a Enobaria uśmiechnęła się dziwnie, ukazując tym samym obrzydliwie opiłowane na ostro zęby.
     - No i tu się zaczynają schody. Są dwa sposoby na dojście do Rogu. Pierwszy, łatwiejszy, to sojusz. Jeśli od początku zawrzecie sojusz, łatwiej będzie wam dotrzeć do ekwipunku przy Rogu. Powiedzmy dwóch będzie zabierać z Rogu najpotrzebniejsze rzeczy, a trzech będzie ich osłaniać. Drugi sposób, trudniejszy, jest dla tych, którzy działają sami. Na początek po prostu zwiewają od Rogu jak najdalej, ale po kilku dniach, najlepiej dwóch-trzech, wraca i wtedy bardzo ostrożnie zabiera to, co mu potrzebne, ale nie może wziąć za dużo, żeby się nie spowalniać. Rozumiecie? Najlepiej byłoby, gdybyście we czwórkę zawarli sojusz. Wasza czwórka, a szczególnie wy- mówiąc to wskazała na mnie, Bove'a i Fena.- Możecie być wyjątkowo niebezpieczni.
    - Właściwie to dobry pomysł- odezwała się nieśmiele Evangeline zza rogu stołu. Wszyscy odwróciliśmy głowy w jej stronę, po czym pokiwaliśmy potakująco głowami. Sojusz to z pewnością dobry pomysł.
     - Na kogo powinniśmy uważać, a kogo możemy zlekceważyć?- zapytałam, spoglądając na małą Evę.
    - Pierwsza zasada jest taka, że nie lekceważymy nikogo. Na Arenie nawet niegroźny dwunastolatek może stać się bestią. Ale jak zawsze najbardziej radzę uważać na zawodowców. Oni zawsze walczą w sojuszach i zazwyczaj wygrywają, bo są zabójczo skuteczni. Radzę uważać na nich. Ale warto też zwrócić uwagę na outsiderów, czy jakichś wyjątkowo niepozornych czy słabych, bo można się nieźle zdziwić. Tacy mogą okazać się strasznie niebezpieczni na Arenie.
    Opuściłam głowę w zamyśleniu. Miała rację. Nie lekceważy się nikogo. Każdy to bestia. Zapomniałam o tym. Pewnie gdybym podeszła do Igrzysk na Arenie tak jak podeszłam do nich teraz już bym nie żyła.
     - A jak zdobyć sponsorów?- zapytał od niechcenia Fen, chociaż ja wiedziałam, że za tym pytaniem kryje się coś więcej. Jego ojciec na Arenie miał najwięcej sponsorów ze wszystkich trybutów we wszystkich Igrzyskach, a jego trójząb, który dostał od sponsorów był jednym z najdroższych prezentów w dziejach, więc Fen już z tego powodu nie chce być gorszy.
     - Niektórzy mówią, że ludzie muszą cię polubić, ja kultywuję jednak inną zasadę. Musisz być unikatowy. Musisz się wyróżniać, inaczej sponsorzy nawet cię nie zauważą. Ja zdecydowałam się jeszcze przed Igrzyskami na opiłowanie zębów, by później jak się zgłoszę być rozpoznawalna. I byłam. Raz gdyby nie bułka od sponsorów, umarłabym z głodu.
     Nastała cisza, której nie przerwał nikt przez około pięć minut. Chyba limit pytań, na które nie znaliśmy jeszcze odpowiedzi już się skończył. Enobaria wstała i potarła dłońmi o wierzch ud.
     - Jak już nie macie pytań, to radzę coś zjeść, umyć się i przespać chwilę, bo na paradzie musicie się dobrze prezentować- powiedziała ciemnoskóra i odeszła do swojego pokoju. Zostaliśmy sami.
    Idąc za radą Enobarii, zauważyłam, że jestem strasznie głodna i ostatnio jadłam wczoraj. Nie czułam się źle zajadając się pieczonym łososiem, kaszą w sosie koperkowym czy kompotem śliwkowym, tak samo zresztą jak Bove. Tylko Fen zachowywał się dziwnie. Ale chyba go rozumiałam. Boi się. Boi się, że będzie musiał nas zabić. To zrozumiałe, że mimo iż jesteśmy jego przyjaciółmi, to i tak będzie chciał nas zabić. Ale bał się czegoś jeszcze. Bał się, że jeśli wygra, stanie się z nim to samo co z jego ojcem. Będzie musiał sprzedawać swoje ciało bogatym kobietom. Bo trzeba było przyznać, że Fen nie był brzydki, żeby nie powiedzieć, że był przystojny i umięśniony. Wiele kobiet w Kapitolu by się za nim oglądało, tak jak za jego ojcem.
    Gdy byłam już tak najedzona, że mogłam jeść jedynie oczami wystałam od stołu i według wcześniejszych instrukcji Leiticii pokierowałam się do mojego pokoju. Było to duże okrągłe pomieszczenie na samym końcu pokoju. Pomimo pokaźnych rozmiarów, wcale wiele się w nim nie znajdowało. Za wielkim, okrywającą całą ścianę oknem stało duże miękkie łóżko, o którym w Trzynastce mogłam tylko śnić, obok stała mała, elegancka etażerka, a na niej mała lampka nocna. Z prawej strony stała duża, przezroczysta szafa, z której widać było wszystkie kreacje wybrane mi przez Leiticie. Wszystkie były tak samo obrzydliwe, tak samo zresztą jak jej gust. Po lewej stronie stały drzwi do łazienki. Nie patrząc na nic więcej wbiegłam do łazienki i szybko zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam po prysznic. No pięknie! W tym prysznicu jest ze dwieście guzików! Przez dłuższą chwilę stałam w kabinie zastanawiając się, który przycisk nacisnąć, żeby się umyć. W końcu zaczęłam wciskać wszystkie po kolei i po lodowatej wodzie, nawiewie ciepłego powietrza i krystalizatorze do wody natrafiłam na zwykłą ciepłą wodę.
     Ciepłe strumienie pozwoliły mi się uspokoić i zrelaksować. Przestałam myśleć o tym, że w ciągu jednego dnia moi rodzice zginęli, a ja i mój brat zostaliśmy narażeni na straszne niebezpieczeństwo. Tu i teraz byłam bezpieczna. To ostatnie chwilę, kiedy jestem w pełni bezpieczna i powinnam z nich korzystać. Za kilka dni będę zmuszona walczyć o życie. Co prawda wujek Haymitch i mama zawsze uczyli mnie walki o przetrwanie i tego, bym kiedyś nie miała skrupułów ani wyrzutów sumienia przy zabijaniu kogoś, ale wtedy to się wydawało mniej realne niż teraz.  Poza tym mam na głowie jeszcze Bove'a, który jest stuprocentowym pacyfistą, co na pewno nie ułatwi mi zadania. No, i ten sojusz. Brzmi to sensownie, bo prawdopodobnie ja, Fen i Bove i tak bylibyśmy w sojuszu, a tak dobierzemy tylko Evangeline, która może i ma jakieś ukryte talenty. Tego nie wie nikt. Ponad to w grupie byłoby nam lepiej. Ja i Fen bylibyśmy od bronienia i osłaniania, bo umiemy walczyć i zabijać, Bove zajmowałby się zbieractwem czy szukaniem jakiegoś jedzenia i prawdopodobnie Evangeline by mu w tym pomogła. Gorzej będzie jeśli uda nam się przeżyć i zostaniemy we czwórkę na Arenie. Wtedy będziemy musieli się zabić. Evangeline zabiłabym bez problemu, bo nawet jej nie znam. Bove'a bym nie dotknęła, bo ma wygrać, ale problem będzie z Fenem. Nie mogłabym go zabić i on mnie też, a na pewno nie popełnią już błędu z pierwszych Igrzysk mojej matki i zwycięzca będzie jeden.
     Gdy czułam już, że uleciał ze mnie cały brud i stres wyszłam z pod prysznica i wciągnęłam na siebie jakieś najnormalniejszy ciuchy, jakie znalazłam w szafie, a później położyłam się na łóżku i w ekspresowym tempie zasnęłam.

--*--

Jest kolejny rozdział! Chciałam dodać go prędzej, ale nie miałam czasu. Poszłam teraz do pierwszej klasy gimnazjum i zostałam powalona przez nowe obowiązki. Z góry przepraszam, że w tym rozdziale jest tak mało akcji. Dopiero wszystko się rozkręca. W następnym rozdziale mam zamiar umieścić Paradę Trybutów i pierwsze dni treningu, a na Arenę wyślę ich pewnie około V-VI rozdziału. Znów chciałam bardzo podziękować za tym razem 10 komentarzy pod I rozdziałem. Naprawdę bardzo się cieszę, że innym podoba się moja praca i bardzo natchnęło mnie to do pisania. 
PS: mam do was prośbę. Od około miesiąca, czyli od kiedy funkcjonuje blog, staram się dostać szablon, ale nie mogę się dostać do żadnej szabloniarni. Może wy znacie kogoś, kto byłby w stanie zrobić mi prosty szablon z zamkniętym nagłówkiem? 

11 komentarzy:

  1. Hej !
    Rozdział jest naprawdę ciekawy, zdziwiłam się, że ich mentorem została akurat Enobaria, ale to Twój blog i zapewne Twoje niespodzianki !
    Czekam na następny !
    Layls
    Pierwsza !
    Ps: Polecam szabloniarnię wolfiegee.blogspot.com !
    Ja otrzymałam z niej szablon na mój blog ( dramione-teatr-uczuc.blogspot.com ) i jestem oczarowana !
    Polecam gorąco !
    Ps2: Wyłącz weryfikację obrazkową, przez to trudno dodawać komentarze !

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał - to chyba najtrafniejsze określenie całości.
    Dużo wniosków i pytań mało czasu żeby o nich wszystkich napisać, więc wszystko w skrycie i konkretnie.
    Enobia - inna niż w książce, jeszcze nie wiem czy lepsza,ale liczę że się rozkręcić:-)
    Evangeline - jedna z postaci która mnie bardzio ciekawi. Jestem bardzo ciekawa,bo na pierwszy rzut oka nie wdała się w matkę ale kto ją tam wie;-)
    Fen - jest dziwny. Ale ja dziwaków lubie wkońcu jestem jedną z nich;-)
    Bove - no poprostu dla mnie cukierek posypały cukrem. Słodki jest! W dobrym sensie oczywiście.
    A na koniec główna bohaterka. Stuprocentowa Katniss. Bove-ojciec,ona-matka. Można się poczuć ja by się czytało nowe Igrzyska. Odjazd!
    I to tyle... Chyba?
    Eeee nie warzne.
    Życzę weny i wolnego czasu, bo się często przydaje;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu mogę przeczytać.
    Bardzo mi się podoba rozdział, nie jest nudny. Nie mogę uwierzyć, że jesteś dopiero w pierwszej klasie gimnazjum, bo piszesz jak na licealistkę i bardzo dojrzałą osobę:) Główna bohaterka wdała się w matkę, to na pewno hah
    Życze Ci weny i wszystkiego dobrego x

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, świetne, świetne. Oczywiście dopiero teraz piszę, bo mimo tego że cię obserwuje nie wyskakują mi powiadomienia o nowych rozdziałach. No niestety :/
    Zdecydowanie najlepszy akapit 3. Opis człowieka, który ma cechy swojego przodka genialny! W ogóle mimo tego, że jesteś młodsza ode mnie piszesz o wiele lepiej. :) Narrację masz genialną. Mimo, że nie było akcji czytało mi się lekko z pełnym ożywieniem. Dialogi też cudowne. W sumie nie wyłapałam jakiś błędów powtórzeniowych czy czegoś w takim stylu. Po prostu podoba mi się i już. Uwielbiam to. Mam przypuszczenie, że ten czarny scenariusz się sprawdzi. A mianowicie, że ta cała czwórka zostanie na arenie. Mam jednak nadzieję, że Bow i Evangeline gdzieś tam zostaną zabici. Właściwie jednak ciekawe byłoby jakieś urozmaicenie odmienne od fabuły oryginalnych Igrzysk Śmierci.
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc. Tekst jest smutny. Tęskni za akapitami. Co do stylu. Z rozdziału na rozdział jest lepiej. Więcej opisów, bogatszy język, lecz nadal daleko jest Ci do perfekcji. [basniowa-pozytywka.blogspot.com -> opowiadanie mojej koleżanki. Czysty kryształ]
    Co do treści. Na razie wszystko idzie zgodnie ze schematem, ale mam nadzieję, że nas zaskoczysz :)

    Podobało mi się i czkam na trójeczkę.

    PS. Komputer mi się zepsuł, więc nie mogłam zrobić żadnego szablonu. Jak chcesz zrobię Ci go, ale musisz podać mi wytyczne. Najlepiej przez maila, którego znajdziesz na moim blogu z opowiadaniem.

    Zapraszam także na nowy rozdział :)

    http://the-first-avenger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, brakuje akapitów, ale tylko dlatego, że szwankuje mi kod, a nie chcę robić spacjami, bo jest to nieestetyczne.

      Usuń
  6. Hej!
    Świetny pomysł! Super blog!
    Może jak dla mnie to troszkę za dużo się wydarzyło jak na dwa rozdziały. Najpierw giną najlepsi bohaterowie (jeszcze się nie pozbierałam po śmierci Gale :( i tym że on nie jest ojcem :( wydawał mi się bardziej odpowiedni) i jeszcze tego samego dnia ogłaszają Igrzyska.
    Osobiście brakuje mi jakiegoś łącznika pomiędzy rebelią a czasami obecnymi. Może jakiekolwiek refleksje? Wspomnienia? Co z tym czasem dzieciństwa (który przy takich rodzicach musiał być interesujący ;) ) ? I ile oni mają lat? Bo w sumie chyba tego nie określiłaś(przynajmniej nie wyłapałam w tekście, znaczy poza tym że "ostatnie igrzyska były 19 lat temu", jeśli to ma być punktem odniesienia to ok :).
    Myślę że ciekawi byłoby poczytać historię także z innych perspektyw (może np. takiego Snowa?)
    W każdym razie zdecydowanie uważam że pisanie idzie Ci świetnie. Podziwiam zdolności (bo rzeczywiście myślałam, że jesteś starsza :) (w pozytywnym znaczeniu) i fakt że je szlifujesz.
    Czekam na dalszy rozwój akcji !!!
    Tylko postaraj się pisać częściej ! (tylko tak żeby przypadkiem nie zabrakło Ci pomysłu po V rozdziale, chociaż wierzę że wenę to Ty masz i to całkiem fajną :)

    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale dopiero teraz przeczytałam opisy trybutów (razem z wiekiem :) ) w zakładce

      Usuń
    2. Co do pomysłu z refleksjami Anee z dzieciństwa to bardzo dobry pomysł i z pewnością się do niego zastosuję i dziękuję za tak dobry pomysł. Jeśli chodzi o inne perspektywy to raczej skupie się na Anee, bo raczej nie podołałabym innej perspektywie. To, że historia tak szybko się toczy mogę wytłumaczyć tylko tym, że nie chcę przeciągnąć historii na tyle, by później bohaterowie trafili na Arenę w 15 rozdziele.
      Dziękuję za pozytywny komentarz,
      Priori :)

      Usuń